I. Wyzwania moralne przełomu tysiącleci dla bioetyki

Opracowano na podstawie artykułu O. Jacka Salija: „Moralne aspekty klonowania człowieka” w: W życiu i smierci. Praca pod red. ks. Marka Skierkowskiego, Łomża 2001, s.27-40 oraz wykładów Ks.dr Andrzeja Miałchowskiego (Łomża WSD) nt. „Czy wolno hodować ludzi na części zamienne”; „Aspekt prawny klonowania”.

Spis treści
  1. Wyzwanie dla naukowców
  2. Rozwój techniki, jakiego jesteśmy świadkami w ostatnich latach spowodował olbrzymi postęp w wielu dziedzinach nauki. Szczególnie daje się on zauważyć w biologii i medycynie. Stan ten rodzi wciąż nowe pytania etyczne, które stają nie tylko przed badaczem, ale i przed zwykłym użytkownikiem tych medycznych osiągnięć. Bioetyka, zajmująca się rozwiązywaniem problemów etycznych dotyczących życia stoi ciągle w obliczu nowych pytań, których dostarcza współczesna medycyna. Dzięki zdobyczom biologii, medycyny, chemii, fizyki, elektroniki poznajemy coraz lepiej mechanizmy kształtujące cechy osobnicze człowieka zapewniające ciągłość gatunku.

Jesteśmy świadkami bardzo znacznego postępu genetyki. W tej dziedzinie nauka odsłania najgłębsze tajniki ludzkiej cielesności. Badania zmierzające do poznania sekwencji pewnych związków chemicznych w genomie ludzkim, czy struktury makromolekularnej, zdążają do sporządzenia mapy genetycznej każdego człowieka. Poznanie tej struktury dostarczy medycynie wiedzy potrzebnej do diagnostyki i terapii wielu chorób uchodzących dziś za nieuleczalne. Zdobyta w ten sposób wiedza otwiera przed diagnostyką i terapią obiecujące możliwości mogące doprowadzić do radykalnych zmian w praktycznej medycynie i zwiększyć jej skuteczność w walce z chorobą. Panuje powszechne przekonanie, że jest rzeczą słuszną, chwalebną wręcz, wykorzystywanie wszelkiej dostępnej wiedzy i techniki dla dobra człowieka: w celu uzdrowienia go, a nawet udoskonalenia jego naturalnego wyposażenia. Z drugiej jednak strony osiągnięcia te stwarzają również liczne zagrożenia, ponieważ dość łatwo mogą one przejść w sferę pozamedyczną, co może spowodować zagrożenie dla ludzkiej egzystencji. Pojawia się konkretne pytanie o granicę pomiędzy wspomaganiem człowieka w jego rozwoju (którego istotne warunki i kierunki są niejako zakodowane w jego duchowo-cielesnej naturze) a tworzeniem “człowieka przyszłości”, programowaniem jego kodu za pomocą istniejących już i stale udoskonalanych technik. Na tym dokładnie polega różnica pomiędzy tzw. eugeniką negatywną a pozytywną. Pierwsza wykorzystuje możliwości manipulacji genetycznej dla usunięcia niektórych defektów organicznych, druga stawia sobie za cel ukształtowanie nowej rasy ludzi poprzez udoskonalenie zastanej puli genetycznej ludzkości. Zwolennicy eugeniki pozytywnej będą argumentować, że i im chodzi o dobro człowieka. Podlega on przecież – jak cały świat materialny – ewolucji, dzisiejszy etap jego rozwoju nie jest bynajmniej ostatnim. Czemu więc nie wziąć w swoje ręce dalszego rozwoju ludzkości, skoro wiedza i technika już na to (przynajmniej w części) pozwalają? Wizja to kusząca, wykorzystywana często w filmach “science fiction”, ale nie trzeba wielkiej wyobraźni, by uprzytomnić sobie jej dość przerażające konsekwencje. Wszak ulepszanie człowieka dokonywać się musi wedle jakiegoś kryterium doskonałości gatunku ludzkiego. Jakiego kryterium? Kto i na jakiej podstawie może zdecydować, co w zastanym kodzie genetycznym zasługuje na wzmocnienie, a co powinno być usunięte? Czy ten, kto podejmuje się takich działań, nie uzurpuje sobie praw Boga stwarzającego świat – świat istot rozumnych! – wedle własnej woli? W ten sposób od oczywiście słusznego postulatu leczenia chorych przechodzi się do uznania (w oparciu o kryteria, których nie ma już jak usprawiedliwić) samej ludzkości za chorą, godną gruntownego leczenia. Respekt należny konkretnej osobie ludzkiej zostaje zastąpiony szczególnie pojętym dobrem ludzkości.Podstawowym warunkiem badań biologicznych, a szczególnie genetycznych jest szacunek dla ludzkiej istoty poddawanej tym badaniom. Każdy człowiek musi być postrzegany i szanowany jako osoba z jej podstawowymi prawami od chwili poczęcia jako osoba posiadająca ciało i duchową duszę obdarzoną wewnętrzną wartością.Dlatego też wykorzystanie np. embrionu jako przedmiotu badań jest zamachem na jego życie powstałe w chwili poczęcia. “Dziedzictwo genetyczne jest skarbem należącym, czy mającym należeć do istoty, która ma prawo do życia i pełnego ludzkiego rozwoju. Dowolna (nie lecznicza) manipulacja dokonywana na gametach lub embrionach celem modyfikacji określanej sekwencjami składników genomu, które są nośnikami cech gatunkowych, stawiają ludzkość przed ryzykiem mutacji genetycznych mogących prowadzić do zburzenia integralności fizycznej i duchowej nie tylko u osobników manipulowanych, ale i u ludzi przyszłych pokoleń”O skali zagrożeń związanych ze współczesnym rozwojem genetyki (na którego intensywność niemały wpływ mają znaczne dotacje rządowe w najbogatszych krajach świata) świadczy między innymi decyzja, jaką podjęło przed paru laty powołane przez National Academy of Science w USA grono ekspertów. Ustaliło ono mianowicie listę niebezpiecznych doświadczeń genetycznych i zachęciło wszystkich naukowców, by zrezygnowali z ich prowadzenia. Trudno powiedzieć, czy apel ten stanowić będzie wystarczającą zaporę dla katastrofalnych w skutkach nieodpowiedzialnych eksperymentów genetycznych, ale świadczy on niewątpliwie o powadze sytuacji we współczesnej genetyce.Uczony niekiedy musi zrezygnować z interesującego naukowo problemu w imię wartości takich jak godność ludzka, które w danym eksperymencie mogą być zagrożone. Takie stanowisko powinno pobudzać badacza do wzmożonego twórczego wysiłku, by znaleźć inną drogę do osiągnięcia celu naukowego. Taką drogę, która nie była by sprzeczna z istotą człowieczeństwa. Człowiek biorący udział w doświadczeniu naukowym, medycznym gdzie jest przedmiotem doświadczenia nie może być pozbawiony swej podmiotowości.Niepokojąca sytuacja jawi się współcześnie nie tylko na polu genetyki. W całej medycynie zauważyć można spotęgowaną postępem technicznym tendencje do uprzedmiotowienia pacjenta. Coraz to większe możliwości dokonywania operacji, przeszczepów, modyfikacji w funkcjonowaniu poszczególnych organów ludzkich, coraz większa rola aparatury leczniczej i skomplikowanego zespołu czynności leczniczych oddalają niejaka pacjenta od lekarza, który ma przecież do czynienia z chorym człowiekiem, a nie z chorym organem ani tym bardziej z “jednostka chorobową”. Pacjentowi pozostawia się rolę posłusznego wykonawcy zaleceń lekarskich, w cięższych przypadkach jeszcze mniej: zostaje sprowadzony do roli biernego, często nieświadomego przedmiotu leczniczych zbiegów. Choroba przestaje być sprawą samego chorego, z którą on musi się zmagać, przełamując własną słabość i cierpienie – a staje się przede wszystkim sprawa lekarza. Również śmierć wymyka się świadomości umierającego. Odsuwa się od niego jej perspektywę, utrudnia zmierzenie się z tym najbardziej “egzystencjalnym” doświadczeniem i wydarzeniem w życiu człowieka. Tylko lekarz wie, jak realna jest jej groźba, tylko on też ma coraz większe możliwości przedłużenia okresu agonii pacjenta. Zrozumiałe przy tym, ze lekarz bada skuteczność stosowanych przez siebie środków i zabiegów leczniczych, co nader łatwo przerodzić się może w eksperymentowanie na pacjencie przy okazji jego choroby.A czy spory na temat ochrony życia od jego poczęcia do naturalnej śmierci nie są jeszcze jednym – i to szczególnie ważnym – polem, na którym ściera się doświadczenie godności każdej ludzkiej osoby oraz płynące stąd przeświadczenie o transcendentnym jej przeznaczeniu, z tendencją do jej podporządkowania interesom społecznym, bądź też do “zamykania” sensu jej istnienia w obrębie wartości i doznań utylitarnych? Przy całym respekcie dla dramatycznych, a niekiedy i traumatycznych przeżyć, w kontekście których podejmuje się problem aborcji i eutanazji: czy i w nich nie dochodzi do głosu niemal bezwiedne ubezwłasnowolnienie człowieka, “w imieniu” którego społeczeństwo podejmuje decyzje co do jego prawa do życia, korzystając z wiedzy lekarzy i innych specjalistów? To przecież tu mają źródło niepokoje związane z badaniami prenatalnymi, skądinąd przecież nader pożytecznymi.Nie chcemy, oczywiście, podważyć sensu i wartości postępu w medycynie jaki dla dobra człowieka już się dokonał i oby dalej się dokonywał. Tym bardziej nie chodzi o pochopne zarzuty pod adresem lekarzy, których ogromna rzesza z wielką kompetencją i oddaniem leczy chorych, wspomagana przez innych, nie mniej licznych i ofiarnych przedstawicieli służby zdrowia. Chodzi raczej o uświadomienie sobie, jak bardzo temu ze wszech miar pożytecznemu procesowi postępu w naukach medycznych towarzyszy tendencja do zastąpienia personalistycznej perspektywy osobowych relacji i osobistych przeżyć – perspektywą “rzeczową”, odsuwającą osobę (zwłaszcza pacjenta) na dalszy plan. Postęp w genetyce i medycynie – jak zresztą w każdej dziedzinie – jest sam w sobie dobry, nie w nim tkwi źródło zła. To raczej my sami źle korzystamy ze swych talentów i osiągnięć. Ale postęp stanowi szczególne wyzwanie dla ludzkiego umysłu i serca: każe na nowo uświadomić sobie kryterium dobra i zła moralnego ludzkich czynów, by w w jego świetle ocenić możliwości, jakie przed człowiekiem otwiera.Głębszą refleksja antropologiczna prowadzi nas do przekonania, że ze względu na istotową jedność ciała i ducha ludzki genom ma nie tylko wymiar biologiczny, ale jest wyposażony w godność antropologiczną osadzoną na fundamencie duszy duchowej, która go przenika i ożywia. Trzeba ponadto zauważyć, że istnieje poważna dysproporcja pomiędzy możliwościami diagnozy prenatalnej w tym także preimplantacyjnej, a bardzo szczupłymi możliwościami terapeutycznymi, która stwarza poważny problem etyczny w rodzinach, którym trzeba dopomóc w przyjęciu dziecka obciążonego jakąś aberracją chromosomalną. Niedopuszczalne są dlatego wszelkie interwencje w genom ludzki, których celem nie jest dobro osoby rozumiane jako jedność ciała i ducha, np. dyskryminacja ludzi z powodu defektów genetycznych rozpoznanych przed urodzeniem.

Człowiek nauki powołany jest do służenia ludziom niosąc potrzebującym pomóc, a nie zagładę. Czynić to winien poprzez poznanie etiopatogenezy chorób, przez odkrywanie i opracowywanie nowych metod diagnostyki i leczenia, a nade wszystko jak wykazały współczesne badania studiując genetykę, która może wyjaśnić wiele ciemnych plam medycyny.

  1. Wyzwanie dla duszpasterzy

Powyższe problemy oraz różne próby ich rozwiązanie inspirują do stawiania pytań, ściśle bioetycznych. Informację – odpowiedź na rodzące się pytania otrzymać winien zainteresowany od lekarza badającego i od duchownego.

Obowiązkiem duchownego jest udzielić prawdziwej, zrozumiałej dla pytającego i wyczerpującej odpowiedzi dotyczącej sfery etycznej problemu. Jest rzeczą oczywistą, że aby udzielić poprawnej odpowiedzi trzeba dane zagadnienie bardzo dobrze poznać. Nakałada to na duszpasterza obowiązek stałego dokształcania się w bioetyce, a na uczelniach kształcących duszpasterzy konieczność dydaktyki tego przedmiotu. Wyższe uczelnie katolickie czy seminaria duchowne muszą zapewnić wychowankom odpowiedni kurs bioetyki. Stolica Apostolska w swych dokumentach wydawanych przez zainteresowane tematyką dykasteria, a nade wszystko nauczanie Papieża Jana Pawła II obfituje w treści dotyczące aktualnej problematyki bioetycznej, z którą styka się człowiek w życiu codziennym. Studiowanie tych dokumentów daje pełny obraz i zasób potrzebnych w duszpasterstwie wiadomości.

Niestety w nowym Ratio Studiorum polskich seminariów duchownych nie ma problematyki bioetycznej lub pokrewnej. Jedyna wzmianka to fakultatywny wykład bioetyki. Wydaje się, że te kilka godzin w trakcie całego toku studiów są niewystarczające. Trzeba wziąć pod uwagę fakt znacznego wzrostu wiedzy bioetycznej wśród społeczeństwa. Problematykę tę uwzględniają programy nauczania biologii w szkołach średnich. Oddziaływać będą także powstające w wielu uniwersytetach i wyższych uczelniach ośrodki bioetyczne.

Stan przygotowania przyszłych duszpasterzy napawa poważną obawą, iż nowe problemy, jakie niesie ze sobą postęp biologii a szczególnie genetyka, mogą nie być odpowiednio przekazywane zainteresowanym wiernym. Wyzwaniem przełomu tysiącleci jest zwrócenie uwagi i wyciągnięcie odpowiednich wniosków odnośnie bioetyki. Niniejszym to czynimy podejmując temat: “Wokół problemów bioetyki” na studium licencjackim.

Spis treści